4:30, a może 5 rano i dryyyn, dryyyn, wstajemy!

Ale zaraz, zaraz… Kto normalny wstaje o takiej godzinie? W tym wyjątkowym czasie, jakim jest adwent, wszystko się zmienia…
Wstajemy, gdy jeszcze jest ciemno i idziemy do kościoła na mszę świętą, podczas której niejednemu chce się spać, a inni – to lubią sobie na kazaniach nawet kimnąć. To wszystko za sprawą przygaszonych świateł i blasku lampionów, które trzymamy w naszych dłoniach, by rozgrzać zamarznięte na mrozie ręce… Jest to jedyna msza, w dniu powszednim, w czasie której słyszymy radosne: „Chwała na wysokości Bogu…”, kapłani są ubrani w białe szaty, a nieopodal ołtarza pali się świeca, z ładną, niebieską wstążką… W Liturgii Słowa, prorok Izajasz i Jego następcy, jako można powiedzieć nasi duchowi przewodnicy czasu adwentu, każdego dnia nadają kolejne przymioty Temu, który ma już za chwilę przyjść na świat.

Ale tak właściwie: po co to wszystko? Tutaj oczywiście jest mowa o roratach… Czyli mszy wotywnej o Matce Bożej, odprawianej w czasie adwentu, o wschodzie słońca, w dni powszednie, przy blasku świec. Jest ona naszym oczekiwaniem wraz z Maryją na narodziny Jej Syna. Z Nią mamy czuwać, a przez to przygotowywać nasze serca, na przyjście Pana Jezusa, aby, gdy nadejdzie, były one ubogie, jak ten betlejemski żłóbek, w którym Matka Boża będzie mogła złożyć nowonarodzonego Zbawiciela.

Tak, jak już wspominałam: adwent to czas, w którym wszystko się zmienia. Wobec tego zmienia się nie tylko przestrzeń liturgii, ale przede wszystkim mamy przemieniać nasze dotychczasowe życie, postępowanie i sposób myślenia, tak, aby były one bardziej Boże, to znaczy: bardziej napełnione światłem Światłości Świata, która jest już tak blisko…

A Ty, drogi KSMowiczu? Byłeś w tym roku na roratach? Zdążyłeś już przygotować swoje serce na przyjście nowonarodzonego Pana Jezusa? Czy jesteś GOTÓW, by przyjąć Go pod dach swego domu? No nie zwlekaj już dłużej… Obudź się! Nie śpij już! Wstawaj! 

To już praktycznie ostatni moment, więc…

Czuwaj, bo Pan jest blisko…

Eliza Krawczyk

KSM DT